Waldemar Bartosz
W Polsce grudzień kojarzył się zawsze z Bożym Narodzeniem, Pasterką, choinką, bombkami. Komuniści zakłócili ten świąteczny charakter ostatniego miesiąca roku.
Masakra protestujących robotników w 1970 roku, stan wojenny z jego ofiarami, m.in. zastrzelonymi górnikami z Kopalni Wujek, tysiące zatrzymanych działaczy NSZZ „Solidarność”, uwięzionych (komuniści nazwali te więzienia internowaniem). Prawie w przededniu Świąt – tworzyło to atmosferę apokaliptyczną. Z notatek wyłuskałem przemycane do więzienia grypsy z tekstami okolicznościowej poezji. Oddaje ona klimat tamtych dni może bardziej dosadnie niż okolicznościowe referaty.
Wizyta
Przybyło ich czterech
W środku nocy
Jeden w mundurze
Jeden z łomem
Dwóch z uśmiechem
Gdzie jest mąż
Rozbiegli się po pokojach
Zmrozili oddech śpiącego dziecka
Rozkołysali zasłony
Potem usiedli
i czekali na mnie
Czterech aniołów komunizmu
Z czarnymi podniebieniami
XII 81
Mierzwa
Gdy brali z sąsiedniej kamienicy
Robotnika – mówił –
Historia wam tego nie wybaczy –
Lecz oni go nie słuchali
(słyszało dziecko stojące na schodach)
Założyli mu kajdanki
Ich było czterech on był jeden
Tysiące ludzi parzyło herbatę
I padał grudniowy śnieg
My którzy już znamy
Względność rzeczy i pojęć
Wiemy że wiele jest historii
Jedną napisze nasz sąsiad szpicel
My zaś będziemy tylko
Mierzwą myślącą rzuconą po polach
Na którą wysypią czerwony gruz
Wyleją asfalt i beton
Tam kiedyś dziecko
(jeśli zdąży)
Zbuduje z potasowanych kart
Wysoki dom
II 82
(autor oznaczony był jako Te Jot,
dzisiaj wiadomo, że to Tomasz Jastrun)



