Stefan Żeromski w „Syzyfowych pracach” nadał Kielcom ironiczną nazwę Kleryków. Zmiana nazwy miasta miała podkreślać prowincjonalny i kołtuński charakter XIX wiecznej społeczności.
Dzisiaj w Kielcach rozgorzała dyskusja – czy należy zmienić nazwę miejscowego teatru – wyrzucając do lamusa patrona Stefana Żeromskiego, zamieniając go na ostatnio zmarłego Sławomira Mrożka. Ta operacja nazewnicza ma zdaniem zwolenników zmiany, przysporzyć popularności teatrowi. Słowem, kielecki teatr tym sposobem ma wypłynąć na szersze wody i stanie się znany w całym kraju a może i szerzej. Na chłodno, można odpowiedzieć, że taki sposób myślenia charakterystyczny jest dla mentalności magicznej. Sama nazwa instytucji nie przesądza o jej charakterze i poziomie. Natomiast przywiązanie do lokalnych nazw, osobistości, patronów stanowi o autoidentyfikacji. Skrywany wstyd przed lokalnymi symbolami jest najczęściej przejawem kompleksów. Leczenie kompleksów zaściankowości poprzez odcinanie się od własnych tradycji nie skutkuje. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej pogłębia kompleksy. Przykładów na to jest wiele. Na przełomie lat 50 i 60 poprzedniego wieku kieleckim teatrem zawiadywali Irena i Tadeusz Byrscy. Ich talentowi i pracy zawdzięczać należy rozkwit kieleckiego teatru – teatru im. Stefana Żeromskiego. Za ich kierownictwa na deskach teatru występowali wybitni aktorzy, m.in. Anna Ciepielewska, Irena Jun, Stanisław Niwiński. Byrskim udało się w Kielcach zorganizować własną szkołę aktorską „Studium Teatralne”. Czas dyrekcji Byrskich nazywany był złotym wiekiem kieleckiej sceny, a teatr zyskał opinię jednej z najciekawszych scen w kraju. Jak można przeczytać na stronie internetowej Teatru im. Stefana Żeromskiego „na przygotowane przez teatr premiery przyjeżdżali ludzie ze znacznie większych ośrodków w kraju”. Byrskim nie przeszkadzał Stefan Żeromski i nie gonili za modnymi doraźnie patronami. Konsekwentną, twórczą pracą wprowadzili na trwałe kielecki teatr do historii kultury. Jeszcze na początku lat 80-tych XX wieku pamiętano te sukcesy, kiedy byli witani na I Krajowym Zjeździe NSZZ „Solidarność” w gdańskiej Olivii. Historia teatru zarządzanego przez Irenę i Tadeusza Byrskich pokazuje gdzie jest wielkość, a dzień dzisiejszy wskazuje raczej na kompleksy. Rację ma kielecki literat – Zdzisław Antolski, który na jednym ze społecznościowych portali wyraził gorzką prawdę o dzisiejszych pomysłach, pisząc: „Kielce już raz odrzuciły Żeromskiego, za Jego życia. I teraz odrzucają go po raz drugi, wiele lat po Jego śmierci. Klątwa nadal działa. Myślę, że wszyscy miłośnicy tego pisarza, powinni być również za tym, żeby teatr kielecki nie nosił Jego imienia. To miasto nie zasługuje na to”.