Waldemar Bartosz
„Tygodnik Solidarność Świętokrzyska” pochylał się czasami nad zawartością czasopism mających wpływ na kształtowanie opinii publicznej. Najczęściej czasopismem tym było „Społeczeństwo”. Tym razem przyjrzyjmy się zawartości dwumiesięcznika „Arkana” (nr 174). Dla zobrazowania ideowego charakteru pisma wystarczy przypomnieć, że pierwszym redaktorem naczelnym i założycielem był ceniony historyk krakowski – prof. Andrzej Nowak a aktualnie pismu przewodzi inny profesor – Andrzej Waśko. Wśród współpracowników wypada wymienić profesorów: Jacka Bartyzela, Marka J. Chodakiewicza, Krzysztofa Dybciaka, Ryszarda Legutkę, Krzysztofa Szczerskiego. Grono profesorskie, które plasuje się pośród luminarzy myśli konserwatywnej. Uwaga ta jest zrozumiała przy dalszej lekturze – recenzji omawianego numeru. Numer ten bowiem w dużej części poświęcony jest diagnozie przyczyn pyrrusowego zwycięstwa PiS w ostatnich wyborach 15 października 2023r.
Autorzy: prof. Andrzej Waśko i prof. Andrzej Zakrzewski piszą wręcz, że była to „zwycięska porażka” i szukają odpowiedzi na pytanie o powód tej porażki. Andrzej Waśko stwierdza, że „PiS nie przegrał dlatego, że źle rządził. Owszem, mimo że przypadło mu rządzić w warunkach wcześniej niewyobrażalnych: pandemii, hybrydowego ataku na wschodnią granicę, wojny na Ukrainie, rządy w latach 2015 – 2023 stanowiły (…) jakościowy awans państwa i społeczeństwa”. Generalną przyczyną przegranej był wg autora brak komunikacji społecznej między rządzącymi a społeczeństwem. Pisze, że „należało jednak budować wspólnotę wokół prawdy, a to zadanie zostało porzucone. Zjednoczona prawica (…) w odbiorze społecznym stała się grupą twardych facetów oferujących twarde wartości. (…). Metodą komunikacji ze społeczeństwem stał się autorytatywny monolog władzy utrzymany w stylu patetycznym”.
Kolejną przyczyną było zamknięcie się we własnym ciasnym środowisku wewnątrzpartyjnym – w przysłowiowej bańce. Do przyciągania nowych ludzi i środowisk nie przykładano żadnej wagi. Andrzej Waśko przypomina, że „zwykły Kowalski nie mógł się przyłączyć, bo nigdzie i do niczego go nie zapraszano”. Na dodatek, jak to pisze inny autor – prof. Maciej Zakrzewski: „Nonszalancja była spora, skoro nie zawahano się umieścić na listach (czasem na pierwszych miejscach) ludzi obciążonych poważnymi zarzutami i skrajnie skompromitowanych”. Stworzono tym samym model klientelizmu. Obywatel mógł co najwyżej w ciemno zaufać i czepiać się klamki tak postępującej władzy. Taktyka ówczesnej władzy, tak jak to widzi prof. Zakrzewski, opierała się „na rozróżnieniu: kto nie idzie z nami, ten przeciw nam”.
Profesor Waśko stwierdza więc, że „Błędy i zaniechania w komunikacji społecznej sprawiły, że wyborcy 15 października postawili Polskę w bardzo trudnej sytuacji. W najlepszym wypadku zapłaci ona za to perturbacjami i zatrzymaniem rozwoju; w najgorszym – utratą suwerenności w ramach sfederalizowanej UE”.
Uwagi poczynione przez obu profesorów mają z pewnością służyć wyciągnięciu wniosków na przyszłość, również tę najbliższą. Za chwilę czekają nas wybory samorządowe a po nich – do Europarlamentu. Niestety obserwacje lokalne wskazują nadal, że po stronie polityków dominuje status quo – jakoś to będzie, nic nie trzeba zmieniać. Liderowanie listom wyborczym dotychczasowych „przywódców” nie wróży niczego dobrego.
Zamykanie się w szczelnej, impregnowanej bańce partyjnej nie poszerzy elektoratu. Przykładem jest chociażby rozpad klubu PiS w Sejmiku województwa świętokrzyskiego. Brak refleksji merytorycznej i personalnej – potwierdza kontynuowanie zgubnego sposobu działania. Inercja prowadzi do dalszego spadku zaufania poparcia.
Tylko „pójście do przodu”, otwarcie się na inne, przyjazne przecież środowiska oraz rezygnacja z posługiwania się zgranymi kartami – może być szansą na odbudowę znaczenia i atrakcyjność ugrupowania.
Profesor Andrzej Waśko kończy swój artykuł zarysowaniem konieczności zmiany postaw decydentów. Pisze: „Trzeba ograniczyć wodzowski monolog i wrócić do dialogowej formy stosunków wewnątrz własnego obozu. Ludziom potrafiącym myśleć politycznie i aktywnym trzeba dać poczucie, że mogą należeć do jakiegoś zespołu (zarówno w wąskim, jak i szerszym tego słowa znaczeniu) i realnie partycypować w pracy dla Polski”.
Ta powinność powinna być melodią najbliższej przyszłości, pod warunkiem, że decydenci mają odpowiedni słuch społeczny i polityczny.