Waldemar Bartosz
Rozliczne obserwacje wskazują, że w obecnym czasie wśród Polaków dominuje rodzaj apatii społecznej. Wskazuje na to szereg objawów. Maleje ilość organizacji pozarządowych, a wśród tych, które mają status pożytku publicznego, ważną dla ich twórców i działaczy jest motywacja pozyskiwania odpisu od podatku od osób fizycznych. Duże kiedyś organizacje społeczne i wychowawcze, jak chociażby harcerstwo różnych odrębności, wiedzie żywot wielce zmarginalizowany. Dynamiczny i liczny ruch skupiający młodzież katolicką – nazywany Oazą istnieje marginalnie. Wszystkie te objawy wskazują raczej na obniżenie tzw. kapitału społecznego we współczesnej Polsce.
Określeniem tym (kapitał społeczny) określa się jakość i ilość relacji społecznych, zaufanie społeczne. Poziom tych wskaźników przekłada się na korzyści ekonomiczne i społeczne – jakie dana społeczność może osiągnąć. Od poziomu kapitału społecznego zależy, czy miejsce w społeczeństwie, w którym żyjemy jest lepszym czy gorszym środowiskiem dla nas.
Ostatnio badania nad poziomem kapitału społecznego w Polsce przeprowadziła Fundacja Stocznia. Badaniami objęto dorosłych Polaków – od 16 roku życia. Kolejny raz okazuje się, że relatywnie silne więzy cechują nas w obrębie najbliższego otoczenia – w rodzinie, wśród sąsiadów i znajomych. Im ufamy i czujemy się wśród nich bezpiecznie. Niestety, im dalej od tego zaprzyjaźnionego środowiska – tym gorzej. Posiadamy bowiem niskie poczucie wpływu i niskie poczucie sprawczości w różnych formach partycypacji obywatelskiej – współdecydowania o sprawach publicznych. Jest to istotny hamulec dla zaangażowania się i podejmowania działalności, również na poziomie lokalnym, miejskim, gminnym, środowiskowym. Skutek jest taki, że najmniejszym zaufaniem cieszą się lokalne władze (radni, wójt, burmistrz, prezydent). Jednym z powodów takiego stanu jest zła komunikacja społeczna. Dostęp do informacji o planach lokalnych samorządów posiada (wg badania) 32% respondentów. Odsetek osób uważających, że lokalne władze liczą się z ich zdaniem, waha się od 48% na wsiach do 31% w dużych miastach.
Wszystko więc wskazuje na atrofię, rozpad zaufania ogólnospołecznego. Zamykamy się raczej w wąskich, zaufanych grupach, rodzinnych i przyjacielskich. Z jednej strony należy się cieszyć, że rodzina nadal jest tą grupą społeczną dzięki której dobrze funkcjonujemy, z drugiej zaś strony niepokoi dystansowanie się od szerszej aktywności społecznej. Z pewnością jest to wyzwanie dla wszystkich odpowiedzialnych grup a nawet opiniotwórczych jednostek.